poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 3

**Perspektywa Willow**
Od 3 dni szukamy rodziców z marnym skutkiem. Wujek Haymitch obdzwonił chyba wszystkich. Cały czas siedzi z słuchawką w uchu i z kimś rozmawia. Tak samo ciocia Johanna. A na dodatek wszyscy traktują mnie tu jak dziecko. Mam już prawie 16 lat. Też się martwię i chciałabym wiedzieć gdzie są rodzice albo pomóc w poszukiwaniach. Jestem już prawie pewna, że nie zaginęli z własnej woli. Zawsze ,gdy gdzieś wyjeżdżali przyjeżdżała babcia, a teraz nawet o tym nie wiedziała. Pamiętam,że tej nocy kiedy rodzice zaginęli z ich pokoju było słychać krzyk mamy. Zapewne miała zły sen,ale to o niczym nie świadczy prawda?  A może to moja wina, że oni zaginęli? Ciekawe czy wiele bym zmieniła ,wchodząc wtedy do ich pokoju? Pójdę do wujka, spytam się czy mogę w czymś pomóc,ale zapewne znów odeślą mnie do Holly i Maysliee. Ciekawe skąd wzięło się to imię? Moja mama nic nie wspominała o żadnej Maysliee. Nie ważne. Trzeba zająć się teraz poszukiwaniami,a nie jakimś rozpatrywaniem nad w gruncie rzeczy nie ważną sprawą. Uznałam,że pójdę powiem czego żądam i im wszystko wyjaśnię. Spokojnie Willow. Nie denerwuj się, bo jak wybuchniesz to nie pozwolą ci pomagać i wezmą do pomocy nad dziewczynkami. Swoją drogą bardzo je lubię. Gdy znalazłam się już pod domem wujka grzecznie zapukałam.
-Proszę! - rozległ się głos ze środka
Spokojnie otwieram drzwi. Uspokój się,Willow. Musisz teraz grzecznie powiedziesz czego żądasz.
-Wujku! Chciałabym brać udział w poszukiwaniach rodziców.-mówię stanowczo- Traktujcie mnie jak dziecko, a za dwa tygodnie kończę 16 lat. Chcę wam pomóc.-kończę
-Ale Wi..-nie kończy, bo mu przerywam
-Nie ma żadnego "ale". Ma być tak jak chce. To w końcu moi rodzice i chcę ich znaleźć-wykrzykuję zwracając uwagę wszystkich osób w domu
-Willow,usiądź aniołku -mówi spokojnym głosem ciocia Jo. Nigdy jej takiej nie widziała. Dopiero teraz zauważam,że ona płaczę. Zresztą nie tylko ona wszyscy tu płaczą. Co tu się dzieję ? Siadam czym prędzej ,bo już teraz chce usłyszeć co się stało.
-Dziś zadzwonił do nas telefon z Kapitolu. Człowiek z którym rozmawialiśmy powiedział nam ,że znaleziono twoich rodziców na skrajach gór w Kapitolu. -Oni żyją mówię sobie w duchu -Bo twoi rodzice nie ..-cioci załamuje się głos. Widzę to ,że cierpi. Tak jak ja. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam. Nie wiedziałam o tym,że aż tak ją kochała. Chociaż mogę powiedzieć ,że były dla siebie jak siostry.
-Nie żyją Willow. - kończy z płaczem w oczach.
Nigdy nie wiedziałam ,że można popsuć całe dotychczasowe życie jednym zdaniem. Jednak coś mi tu nie grało. Według mnie oni naprawdę żyją,ale fakty mówią same za siebie. Płaczę jak nigdy dotąd. Czuję jak serce mi się łamie. Ból nie ustaje,a nogi odmawiają posłuszeństwa. Dlaczego to mi dzieje się coś takiego? Najgorzej będzie powiedzieć to Rye'owi załamię się. Nie widział poza nimi świata tak samo jak ja ,ale ja jestem prawie dorosła i ich odnajdę. Muszę to dla nich zrobić. Wiem ,że cierpią ,ale muszą wytrzymać. Wierzę w to ,że żyją. Muszą żyć dla mnie,dla Rye. Muszą. Po prostu.
Mówię to jeszcze ostatni raz :
-Kocham was.
I wybiegam na deszcz ,mimo wszystko biegnę do lasu.



Rozdział 2

-Panie i panowie, Siedemdziesiąte Szóste Głodowe Igrzyska ogłaszam za otwarte!-rozlega się męski głos.
Stoję przed ogromnym ekranem w Centrum Operacyjnym Igrzysk. Kamera nagrywa zawodników stojących już na arenie. Kątem oka zauważam Rye,który smutno patrzy błagalnym wzrokiem w stronę siostry jakby zaraz miał wykrzyczeć "Nie rób tego". Lecz ona nie patrzy w jego stronę realizuje tylko swój plan. Liczy na to, że jeśli zdobędzie łuk dadzą sobie radę. Od dziecka mówiono jej, że jest urodzoną wojowniczką. Dlatego postanowiła, że uratuje go za wszelką cenę tak jak ja Peete podczas pierwszych igrzysk. Różnica jest tylko taka, że my nie mieliśmy szans. Patrzę przygotowują się do biegu. Teraz słyszę tylko :
-5,4,3,2,1 i zagłuszający huk armaty
Startują Willow biegnie do rogu. Zdobywa łuk i stara się uciekać, ale dopada ja trybutka z 1-ki. Już nie żyje, dostała nożem. Nagle kamera przechodzi na mojego syna, który stoi jak słup soli na miejscu startowym.
-Rye, ruszaj się!  -Drę się zapominając o tym, że jestem w ośrodku dla sponsorów i mentorów.
To samo krzyczy moja córka. Biegnie w jego kierunku z łukiem. Jest jeszcze daleko. Dopada go zawodowiec, który przebiegł bez żadnej broni. Zaczęła się bójka.  Wygrywa Rye, trybut z 2-ki przecenił swoje możliwości.
-Nie tak łatwo wygrać z Mellarkami -mówię pod nosem z uśmiechem
Nagle zawodowiec osuwa się na ziemię. Przebiła go strzała Will.
-Rye uciekamy szybko, w stronę lasu! -Wykrzykuje, lecz coś jest nie tak kuleje.
Dostała nożem w nogę. Próbuję biec, gdy nagle w jej stronę biegnie ktoś z oszczepem. Rzuca. Trafia.
-Nie, Will, proszę nie!- krzyczę choć wiem, że mnie nie usłyszy.
-Kochanie?? To tylko sen. Will śpi,  Rye też. Spokojnie. Jestem tu.- Otula mnie ramieniem i całuje w policzek. -Katniss co się tobie śniło?
-Willow,Rye,Igrzyska -mówię jak omamiona przez łzy
-Nie płacz, nic im się nie stanie.
-Na pewno? -pytam załamującym się głosem
-Tak. Idź spać. Ciiiii, uspokój się. Jestem przy tobie.
Po tym zdaniu zasypiam od razu.
**
Obudziłam się jak zwykle o poranku, ale Peety już nie było. Zmartwiłam się ogromnie ,bo dziś jest niedziela ,a w niedziele piekarnia jest zamknięta. Szybko się ubrałam i wyszłam pośpiesznie z domu ,ale przedtem zajrzałam jeszcze czy na pewno go nie ma. Poszłam w kierunku piekarni ,mimo wszystko chciałam zobaczyć, czy nie poszedł przypadkiem tam. Wiem,że to miejsce na niego źle działa, ale nie mogę zabronić mu tam chodzić. To w końcu był jego dom. To tam mieszkał z rodziną przez tyle lat. To z tamtym miejscem ma tyle wspomnień. Złych i dobrych ,ale wszystkie są związane z jego rodziną. Nie mogę pozwolić mu o nich zapomnieć. W końcu to moja wina. Ich śmierć. Ludzi 12-ki. Umarli przez moją głupotę. Zaczynam głośno płakać z bezsilności. Jak mogłam być taka głupia. To przeze mnie Annie nie ma męża,a Finn ojca. Moją winą jest śmierć niewinnych,bezbronnych osób. Zasłużyłam na śmierć. Bolesną. Gdy dochodzę do piekarni zastaję otwarte drzwi. Szybko wbiegam do środka.
-Peeta ? Jesteś tu ? George* ? -Krzyczę z przerażeniem
Gdy zaczynam szukać nagle za mną zamykają się drzwi.
-Halo?! Jest tu ktoś?
Ktoś zakleja mi usta jakimś wacikiem z czymś pachnącym bardzo słodko.Pamiętam ten zapach. Przypomina mi to arenę. Wszystko zaczyna kręcić się wokół mnie. Powoli słabnę. Nagle zauważam ich. Stoją w kącie pod osłoną mroku. Nagle obraz mi się rozmazuje i widzę jak Peeta się wyrywa i krzyczy moje imię lecz jednak ja nie mogę. Przypomina mi się obraz z czasów rebelii,kiedy Peeta nagle pojawia się na ekranie zmizerowany jak nigdy dotąd. Wygląda jakby ważył kilkanaście kilo. Kości wystawały mu wszędzie. Nie zapomnę nigdy tego widoku i jeszcze ta rozpacz w oczach bezradność. Samotna łza. Tak jak teraz. Wszystko wraca. To wszystko moja wina. To przez ten koszmar, którym zbudziłam go w środku nocy.Musiał przypomnieć sobie o tym całym koszmarze, który mu wyrządziłam. Pewnie, dlatego jest teraz tu w tym miejscu.Dlaczego ranię wszystkich ,których kocham ? Tracę świadomość i w tym momencie słyszę tylko okropny śmiech. Doskonale wiem do kogo on należy. Takich ludzi jak on i jego ojciec się nie zapomina.






*Patrz ----> Bohaterowie




niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 1

Oddaje w wasze ręce rozdział 1 :) Victorie
--------------------------------------------------------
-Kochaaanie , pora już wstać ! Za godzinę musimy stawić się do Pałacu Sprawiedliwości. -mówi do mnie Peeta słodkim głosem, jakim wita mnie każdego poranka. Jednak dzisiejszy dzień,nie jest zwykły.To już dziś! To dziś zobaczymy nowego prezydenta Panem. Po tajemniczej śmierci Paylor wszystko się zmieniło. Ludzie zaczęli się buntować. Właśnie z tego powodu kandydaci na prezydenta nie są ujawnieni do chwili ogłoszenia wyników. Wszyscy boją się ,że znów nadejdą smutne czasy.Dlatego właśnie dzisiejszy dzień jest wyjątkowy. Wyjątkowość tego dnia jest jednak smutna.
-Już wstaję.Pójdę się wykąpać i możemy wychodzić.-odpowiadam Peecie
Wzięłam ubrania, ręcznik i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam kran .Zaczęłam myśleć o tym co nas czeka w końcu nie wiemy kto będzie decydował o naszej przyszłości. Odkąd urodziłam Willow i Rye zaczęłam bardzo się martwić o to co będzie. Szybko się wytarłam i ubrałam piękny komplet jasno-pomarańczową sukienkę i półbuty w tym samym kolorze. Wyszłam z łazienki i poszłam w kierunku schodów.
-Peeta,jesteś już gotowy ? - mówię pogodnie 
-Tak,tak możemy już wychodzić.-podchodzi do mnie i chwyta mnie za rękę
Narzucam na siebie płaszcz .Prawie bym zapomniała, że musimy powiedzieć dzieciom ,iż wychodzimy .
-Will! Zajmij się Rye'm. Wychodzimy.- krzyczę dość głośno ,żeby mnie usłyszeli
Patrzę na złoty zegarek z kosogłosem ,który dostałam od Annie. O nie! Za 10 minut musimy być z Peetą w Pałacu.Osoby bardziej związane z polityką ,Panem lub,12 Dystryktem zostały zaproszone.Reszta mieszkańców ,które chcą oglądać program na żywo mogą go zobaczyć na placu na którym jest ogromny telebim lub w domu w telewizji. Nagle zauważyłam ,że mój mąż gdzieś się podział.
-Peeta ?! Gdzie jesteś? Choć bo się spóźnimy.-krzyczę
-Tak,tak kochanie! Już idę.
Przyszedł do mnie szybkim krokiem i ruszyliśmy w stronę Pałacu. Na miejscu zjawiamy się chwilę przed rozpoczęciem. Zauważam naszym przyjaciół,którzy machają do nas.
-Drodzy goście!-przerywa mi odmachiwanie burmistrz Norman-Serdecznie witam Was w skromnych progach .Usiądźcie na wyznaczone przeze mnie miejsca.-wskazuje ruchem ręki krzesła -Zaraz odbędzie się transmisja z Kapitolu,więc proszę szybko zająć swoje ..
Burmistrz nie kończy bo własnie na ekranie pojawia się mężczyzna w średnim wieku,
-Dzień dobry! Nazywam się Ames Finniry pochodzę z Kapitolu, przybyłem tu dziś ,aby ogłosić wyniki wyborów na głowę naszego państwa.Nasz rząd zagłosował.-otwiera kopertę -Naszym nowym prezydentem zostaje Coriolanus Snow jr.
Wiem co to znaczy. Igrzyska powrócą o wiele gorsze,a wraz z nimi zemsta...
Zemsta za Snowa.



sobota, 16 stycznia 2016

Prolog

Nazywam się Katniss Everdeen-Mellark.Mam 36 lat.Gdy byłam młodsza mój tata zmarł w wybuchu w kopalni. Moja mama wpadła wtedy w depresję,a ja musiałam wychować moją młodszą siostrę.Nadszedł wtedy bardzo trudny okres w moim życiu i nie mieliśmy co jeść i to właśnie wtedy uratował mnie Chłopiec z Chlebem. Jestem zwyciężczynią 74 i 75 Igrzysk Głodowych.Moim mentorem był Haymitch ,a  moją opiekunką była Effie.Podczas ,których zabiłam 5 trybutów. W tym czasie straciłam wiele przyjaciół Mags,Rue,Wiress. Wysadziłam arenę czym spowodowałam ,że Kapitol zabrał stamtąd Peetę i Johannę ,których torturowali.a ja razem z Finnickiem zostaliśmy wysłani do 13 Dystryktu,gdzie zostałam Kosogłosem-symbolem rebelii.Nagrywaliśmy propagity. Dowiedziałam się wtedy ,że po moim ruchu na arenie spuszczono bomby na 12 Dystrykt ,który został całkowicie zrujnowany.Odbiliśmy przetrzymywanych trybutów. Peeta mnie nienawidził. Uważał mnie za wroga i zmiecha. Brałam udział w rebelii w Drużynie 451 tzw."Drużynie Gwiazd". Byłam świadkiem śmierci Boggsa,Legg1,Legg2,Jackson,Finnicka,Castora,Holmsa i Mitchella. Moja siostra wybuchła na moich oczach. Wygraliśmy wojnę. Głosowałam za kontynuowaniem Igrzysk dla Kapitalończyków, Miałam zabić Snowa strzelając do niego z łuku ,lecz zabiłam Coin. Naszym prezydentem została Paylor.Igrzysk nie kontynuowano. 3 razy próbowałam popełnić samobójstwo ale zawsze ratował mnie Peeta. Zamieszkałam u niego pół roku po końcu rebelii. Dom stał pusty,ponieważ moja mama zamieszkała w 4-ce. Sprowadziłam tam Johannę i Annie,które zamieszkały tam "tymczasowo".  Ożeniłam się z Peetą. Byłam świadkową na ślubie Haymitcha i Effie , która później urodziłą córeczkę.Johanna po ślubie kupiła dom obok nas i urodziła córeczkę ,a Annie została tam na zawsze z czasem jej syn się wyprowadził. Z Gale'm nie utrzymuje kontaktu ,ponieważ wyprowadził się do 2-ki. Mam 2 wspaniałych dzieci ,które są już prawie dorosłe. Po rebelii pomagam Peecie prowadzić piekarnię i chodzę na polowania z Johanną. Cały czas ktoś czyha  na moje życie i mojej rodziny...






piątek, 15 stycznia 2016

Informacja

---------------------------
Prolog wraz z 1 rodzialem pojawi się jutro /pojutrze
Victorie
-------------------------